Powiat Rzeszowski

29.11.1830 – Wybuch Powstania Listopadowego. Szturmem na Belweder dowodził pochodzący z podrzeszowskiej Stobiernej Ludwik Nabielak.

powstanie listopadowe

Chłopak ze Stobiernej na czele pierwszego szturmu Powstania Listopadowego

Wieczorem 29 listopada 1830 roku w zaborze rosyjskim rozpoczął się narodowy zryw, który do historii przeszedł pod nazwą powstania listopadowego. Wybuch był odpowiedzią na łamanie przez cara konstytucji Królestwa Polskiego i niespełnianie złożonych obietnic. Na czele pierwszego powstańczego szturmu na warszawski Belweder stał młody chłopak z podrzeszowskiej Stobiernej.

Spisek zorganizowali warszawscy podchorążowie pod przywództwem Piotra Wysockiego. O umówionej godzinie, młodzi spiskowcy zaatakowali Belweder – siedzibę głównodowodzącego armią Królestwa Polskiego Wielkiego Księcia Konstantego. Na czele szturmu stał pochodzący ze Stobiernej pod Rzeszowem młody poeta Ludwik Nabielak.

Chłopak ze Stobiernej

Nabielak  urodził się 16 grudnia 1804 roku. Jego ojciec – Jakub Nabieleg – był z pochodzenia Czechem urodzonym na Śląsku, weteranem powstania kościuszkowskiego. Matka Marianna Marynowska pochodziła ze Stobiernej. Naukę rozpoczął w szkole elementarnej w pobliskim Głogowie, zaś w 1821 roku ukończył sześcioletnie wówczas gimnazjum rzeszowskie.

Po szkole średniej wyjechał do Lwowa studiować prawo na tamtejszym uniwersytecie. Studiów jednak nie ukończył. W stolicy Galicji pracował m.in. jako dziennikarz oraz tłumacz, współpracował z miejscowymi środowiskami teatralnymi i literackimi. Żywo interesował się folklorem, zwiedzając Karpaty i zbierając ludowe pieśni. We Lwowie Nabielak zaangażował się w działalność tajnych organizacji spiskowych. W 1826 roku współtworzył Towarzystwo Zwolenników Słowiańszczyzny, którego cele tak określał:

Naprzód – korzystać z wszelkich starożytnych zabytków słowiańskich dla wzbogacenia kultury narodowej; po wtóre przez obznajomienie z literaturą i historią różnych plemion słowiańskich, zawierać bliższe stosunki przyjaźni i życzliwości między tymi plemionami.

W połowie 1830 roku Nabielak  znalazł się w Warszawie. Wyjechał tam za namową pochodzącego z Jawornika koło Strzyżowa Adama Chłędowskiego, dziennikarza i publicysty, wydawcy m.in. „Pamiętnika Lwowskiego”, później rządowego „Monitora Warszawskiego”, wreszcie „Dziennika Powszechnego Krajowego”. W tym ostatnim tytule, po przyjeździe do stolicy Królestwa Polskiego, znalazł pracę Ludwik Nabielak, zajmując się m.in. historią Konfederacji Barskiej. Publicysta i działacz niepodległościowy Maurycy Mochnacki tak o nim pisał:

Pod rządem austriackim nie dostawało mu podniet i zawodu do działania. W Warszawie trafił od razu na związek patriotyczny. Młody, silnej, niezłomnej woli we wszystkim, co przedsiębierze, charakteru nadzwyczajnie sprężystego, rzucił się natychmiast w odmęt niebezpieczeństwa.

Ową „podnietą” o której wspominał Mochnacki stało się dla Nabielaka niewątpliwie poznanie środowiska spiskowców ze Szkoły Podchorążych na czele z Piotrem Wysockim, przygotowujących zbrojne powstanie. Na polecenie Wysockiego zorganizował on grupę cywili mających uderzyć na Belweder. Chodziło o to, by stanowiący trzon konspiracji młodzi podoficerowie i oficerowie nie brali bezpośredniego udziału w zamachu na swojego zwierzchnika, którym był książę Konstanty. Szturm nie był udany, Konstanty zdołał umknąć, ale powstanie stało się faktem.

W Powstaniu

W okresie walk powstańczych Nabielak należał do akademickiej gwardii honorowej i radykalnego  Klubu Patriotycznego. Był zwolennikiem ofensywnych akcji, znalazł się m.in. w składzie delegacji żądającej od naczelnego wodza gen. Józefa Chłopickiego wydania rozkazu ataku na Litwę.

Ludwik Nabielak wziął czynny udział w walkach. Jako podporucznik kawalerii walczył m.in. w bitwie pod Grochowem, pod Iganiami i Ostrołęką. Musiał wykazać się męstwem w boju, skoro ostatecznie dosłużył się stopnia majora i odznaczony został krzyżem Virtuti Militari.

W obliczu klęski powstania, w nocy z 16 na 17 września 1831 roku Nabielak przekroczył granicę Królestwa Polskiego chroniąc się w Galicji. Przebywał w okolicach Biecza, później w Szebniach koło Jasła, skąd końcem grudnia przedostał się na Węgry, stamtąd do Niemiec i wreszcie do Szwajcarii. W następnym roku Najwyższy Sąd Kryminalny w Warszawie skazał go – jak wielu innych powstańców – zaocznie na karę śmierci.

W styczniu 1833 roku Nabielak osiadł w Paryżu, gdzie aktywnie brał udział w życiu emigracji. Działał m.in. w Towarzystwie Demokratycznym Polskim. We Francji poznał i zaprzyjaźnił się z wielkimi ludźmi polskiej literatury: Adamem Mikiewiczem (który uwiecznił go nawet w „Dziadach”), Juliuszem Słowackim (Nabielak miał być sekundantem w niedoszłym pojedynku poety z publicystą Stanisławem Ropelewskim) oraz Cyprianem Kamilem Norwidem (którego wspierał finansowo). W 1848 roku wraz z Mickiewiczem organizował polski legion mający zbrojnie walczyć o odzyskanie niepodległości, krótko przebywał w Galicji, skąd został wydalony przez władze. W zaborze austriackim pojawił się jeszcze w okresie powstania styczniowego z polecenia Rządu Narodowego.

W 1845 roku Ludwik Nabielak ożenił się z Zofią Conrad, córką napoleońskiego generała. Dochowali się dwóch synów i czterech córek. Zawodowo były powstaniec listopadowy związał się z branżą górniczą, jeszcze w 1843 roku zdobył tytuł inżyniera. Był m.in. dyrektorem gazowni w  Barcelonie i Nimes, kopalni węgla w Plessis oraz naczelnikiem kopalni miedzi w Algierii. Zmarł w Paryżu 14 grudnia 1883 roku. Pochowany został na cmentarzu Pere Lachaise. Na grobie umieszczono marmurową płytę z napisem: Major Ludwik Nabielak, Belwederczyk, Wygnaniec z roku 1831, Do ostatka służył Bogu i Ojczyźnie.

Nabielak nie był jedyną osobą z naszego regionu biorącą udział w powstaniu listopadowym. Ich liczba nie jest dokładnie znana, ale można przypuszczać, że w zrywie uczestniczyło co najmniej kilkudziesięciu młodych ludzi z Rzeszowa i okolic. Dużą część z nich stanowili rzeszowscy gimnazjaliści, mimo, że zgodnie z rozporządzeniem władz prowincji groziło za to relegowanie ze szkoły. Ówczesny prefekt gimnazjum ks. Franciszek Wassura raportował przełożonym, iż do powstania poszło ponad 20 uczniów. Ta liczba wydaje się zaniżona. Prawdopodobnie część ochotników po powrocie zdołała przedstawić odpowiednie „alibi” na czas swej nieobecności w szkole i uniknąć wyrzucenia.

Szymon Jakubowski

Exit mobile version