73 lata temu, między sierpniem a listopadem, sowieci zamordowali tam kilkaset osób – głównie żołnierzy Armii Krajowej, wcześniej przetrzymywanych w obozie w pobliskiej Trzebusce. Wyroki śmierci wykonywano w turzańskim lesie, nazywanym "małym Katyniem".
Na podstawie różnych relacji oszacowano, że w turzańskim lesie zostało zamordowanych od ponad 200 do nawet 600 osób. Wszystkie były więźniami obozu NKWD w Trzebusce, przez który w ciągu niespełna trzech miesięcy przewinęło się ok. 2500 głównie żołnierzy AK i partyzantów. Przesłuchania za każdym razem kończyły się wyrokiem – wywózką do gułagów albo śmiercią. W lesie w oddalonej o ponad 3 kilometry Turzy skazańcy ginęli od kul, jak w Katyniu, ale też wykrwawiając się po podcięciu nożem krtani lub żył karku.
Ukryte w lesie, a dodatkowo zamaskowane mchem i gałęziami groby już w listopadzie 1944 odkryli żołnierze AK z Sokołowa. Do 1946 odbyło się kilka innych potajemnych ekshumacji, które potwierdziły istnienie co najmniej 9 masowych grobów.
Dopiero w roku 1981 Międzyzakładowy Komitet Regionalny "Solidarności" z Rzeszowa przekazał do Prokuratury Generalnej w Warszawie doniesienie o ludobójstwie, którego dokonano w turzańskim lesie. Pierwsze śledztwo prowadzone ostatecznie przez prokuraturę w Rzeszowie zostało umorzone. Dopiero efektem kolejnego prowadzonego już przez IPN były pierwsze ekshumacje. Szczątki 16 ofiar, z których zaledwie trzy udało się zidentyfikować pochowano w czerwcu 1990 roku. Reszty ciał nie znaleziono.
Pierwsze uroczystości upamiętniające ofiary turzańskiego lasu odbyły się w 1988 roku. Rok później powstał społeczny komitet zabezpieczenia grobów w Turzy. Pomnik postawiono w roku 1995. Co roku we wrześniu odbywają się tu uroczystości upamiętniające ofiary NKWD.
W trakcie niedzielnych uroczystości w turzy Powiat Rzeszowski reprezentowali Starosta Rzeszowski Józef Jodłowski, Wicestarosta Marek Sitarz oraz Wiceprzewodniczący Rady Powiatu Tadeusz Chmiel.