Ciekawostki o powiecie
Powiat Rzeszowski jest jednym z największych powiatów w województwie podkarpackim. W jego skład wchodzi ogółem 14 gmin. Z tej części regionu pochodzi wiele znanych osób. Znajduje się tutaj mnóstwo atrakcji historycznych i turystycznych.
Przedstawiamy warte polecenia ciekawostki i sylwetki wybitnych mieszkańców powiatu rzeszowskiego. Oto najciekawsze z nich:
Kolejka wąskotorowa
Niewątpliwą atrakcją cieszącą się dużym zainteresowaniem wśród turystów jest kolejka wąskotorowa. Pociąg kursuje między Przeworskiem a Dynowem, w dolinie rzeki Mleczki oraz Sanu, między Kotliną Sandomierską a Pogórzem Dynowskim. Na trasie kolejki znajduje się najdłuższy w Europie tunel kolei wąskotorowej liczący 602 metry, który powstał w pierwszych latach XX wieku. Tunel obmurowany jest kamieniem i przykryty trzydziestometrową warstwą ziemi. Ogromne wrażenie robi on zimą, gdy jest pokryty soplami lodowymi.
Dynowska Stara Kuźnia
Kiedy już dojedziemy kolejką wąskotorową do Dynowa, to warto odwiedzić Dynowską Starą Kuźnię. Jest to obiekt, który ma przypominać o dawnej kowalskiej profesji. Zawód ten był dawniej niezwykle ważny i potrzebny. Budynek jest odwzorowaniem XIX-wiecznej starej kuźni. Znajduje się w nim miech z 1893 r. i wiele innych starodawnych narzędzi kowalskich. W budynku muzealnej kuźni zatrzymał się czas. O tym już niestety zamierającym rzemiośle można porozmawiać z właścicielem kuźni, który podtrzymuje i kultywuje tradycje rodzinne trzech pokoleń.
Wzgórze Magdalenka
Niedaleko od Rzeszowa znajduje się niezwykły punkt widokowy – Wzgórze Magdalenka, zwane też Kopcem, które sięga 399 m n.p.m. Jest pierwszym od strony miasta wzniesieniem Pogórza Dynowskiego. Rozpościera się stąd piękny widok na Rzeszów. Można dojrzeć również szczyty: Wilcze nad Gwoźnicą (510 m. n.p.m. ), Suchą Górę (591 m. n.p.m. ), Chełm (528 m. n.p.m.), Bardo (534 m m. n.p.m.) i Klonową Górę (525 m. n.p.m.). Przy doskonałej pogodzie można zobaczyć szczyty Tatr. Na wzgórzu stoi wybudowany w XVIII w. murowany kościółek pw. św. Marii Magdaleny. Legenda głosi, iż ufundował go książę Jerzy Ignacy Lubomirski, podobno jako zadośćuczynienie za zabójstwo.
Kaskada Solankowa w Sołonce
Film na temat Sołonki: https://www.youtube.com/watch?v=uHjvthwqyH0
Zaledwie kilkanaście kilometrów od Rzeszowa, na terenie gminy Lubenia, a konkretnie w miejscowości Sołonka, znajduje się Kaskada Solankowa. To miejsce bogate w jod, gdzie osoby mające problemy z tarczycą mogą znacznie podreperować swoje zdrowie. Źródło słonej wody w Sołonce jest pozostałością okresu mioceńskiego, kiedy to tereny Podkarpacia pokryte były ciepłym morzem (ok. 23 mln – 5 mln lat temu). Są częścią tzw. solanek podkarpackich występujących wzdłuż Pogórza Karpackiego, w pasie solanek sanocko-przemyskich, w zachodniej części żup ruskich. Były eksploatowane na pewno w XVI i XVII wieku, gdy warzono tu sól na dużą skalę. Znajduje się tu studnia solankowa z 1596 roku (badania dendrochronologiczne AGH Kraków), o głębokości 26 metrów, ocembrowana drewnem sosnowym zgodnie z techniką na tzw. zrąb. W latach 2009 – 2010 powstała w tym miejscu kaskada solna o charakterze zdrojowym, gdyż występujący w solankach jod ma właściwości zdrowotne. Budowę kaskady sfinansowano ze środków Gminy Lubenia oraz Unii Europejskiej w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2007-2013.
Zespół Pałacowo – Parkowy w Boguchwale
Warto znaleźć czas na to, by wybrać się do Boguchwały, gdzie można zobaczyć Zespół Pałacowo – Parkowy. Złożony jest on z pałacu, spichlerza, bramy wjazdowej i parku. Barokowy zespół pałacowy został wybudowany przez księcia Lubomirskiego z niespotykanym w tamtym czasie rozmachem (1724 r.). Głównym jego elementem jest wspaniała rezydencja barokowa, jedyna w swoim rodzaju, porównywalna często z założeniami wilanowskimi. Pałac stanowi dzisiaj fragment większej, symetrycznej całości i składa się z pawilonu piętrowego i parterowego łącznika. Całość ma formę wydłużonego prostokąta, na który składają się rzuty prostokątne pawilonu mieszkalnego i łącznika. Piętrowy pawilon (mieszkalny) nakryty jest dachem mansardowym. Kondygnacje zaznaczone są gzymsem kordonowym. Parterowy łącznik od zachodu zlicowany z pawilonem północnym – nakryty jest dachem
dwuspadowym. Od wschodu od strony ogrodowej pałac posiada galerię filarowo – arkadową z podcieniem, stanowiącą najistotniejszy element plastyczny zachowanej części pałacu. Obecnie w zabudowaniach pałacowych mieści się szkoła. Poniżej zabudowań znajdują się charakterystyczne kamienne tarasy.
Wystawa Zwierząt Hodowlanych w Boguchwale
W sąsiedztwie Zespołu Pałacowo – Parkowego w Boguchwale odbywa się największa w województwie podkarpackim Wystawa Zwierząt Hodowlanych oraz Dni Otwartych Drzwi, które od ponad 20 lat organizuje Podkarpacki Ośrodek Doradztwa Rolniczego. Odbywająca się corocznie impreza gromadzi czołowych rolników i producentów rolnych z tego regionu. Cieszy się dużym uznaniem wśród lokalnej społeczności, ponieważ można obejrzeć coraz rzadziej spotykane zwierzęta hodowlane, takie jak krowy, konie, króliki, szynszyle itp. W trakcie imprezy odbywają się również szkolenia i konferencje dla okolicznych rolników.
16 lipca 1934 roku wielka powódź nawiedziła powiat rzeszowski
W połowie lipca 1934 roku ówczesną Małopolskę środkową nawiedziły potężne ulewy i nawałnice. Na Podhalu gwałtownie wystąpiły tamtejsze rzeki i potoki, bardzo szybko powódź rozprzestrzeniła się na sąsiednie tereny.
“]
16 lipca woda zaczęła zalewać tereny powiatu rzeszowskiego. Jeszcze tego samego dnia doszło do pierwszej tragedii. W podrzeszowskiej wówczas Białej w nurtach rozszalałego Strugu zginęli żołnierze 17 pułku piechoty biorący udział w akcji ratowniczej: Franciszek Grzywa i Israel Faller. Przed śmiercią zdołali uratować trzy rodziny (15 osób). Zwłoki żołnierzy znaleziono po kilku dniach.
17 lipca kulminacyjna fala powodziowa dotarła do Rzeszowa. „Gazeta Rzeszowska” pisała:
– Rozluźniły się upusty niebieskie – potworne rozszerzenie naczyń. Deszcz lał kilka dni i nocy – bez przerwy – strumieniami. Wody wyszły z brzegów tak dalece, że czegoś podobnego najstarsi ludzie w Rzeszowie nie pamiętają. Woda na Wisłoku podniosła się ponad zwykły poziom o 7,30 metrów. W domach zbudowanych w ulicach nadrzecznych woda wkroczyła nie tylko do suteryn i piwnic – ale do mieszkań, które musiano szybko ewakuować. Niektóre domy położone na pagórkach sterczały jak wyspy pośrodku rozhukanych wód.
Powódź spowodowała ogromne zniszczenia, tym bardziej bolesne, że katastrofa nastąpiła w okresie przedżniwnym. Szacowano, że z 80 tysięcy hektarów ziemi uprawnej w powiecie rzeszowskim kataklizm dotknął aż 53 tysięcy hektarów, z czego 10 tys. uległo całkowitemu zniszczeniu. Straty w uprawach wyniosły 1,5 miliona ówczesnych złotych, na kolejne 2,5 miliona oszacowano szkody w inwentarzu żywym i martwym, zniszczonych drogach i mostach. 860 rodzin (4500 osób, w tym 1850 dzieci) pozostało bez dachu nad głową i środków do życia.
W całej Polsce straty spowodowane przez powódź z 1934 roku szacowano na około 60 milionów złotych. Obecnie przyjmuje się, że zginęło wówczas co najmniej 55 osób (prasa międzywojenna podawała dwukrotnie większą liczbę ofiar).
19.07.1934 r. Prezydent Ignacy Mościcki odwiedza powiat rzeszowski
Prezydent Ignacy Mościcki przyjeżdżał na Rzeszowszczyznę na zaproszenie obchodzącego 50-lecie działalności Okręgowego Towarzystwa Rolniczego w Rzeszowie. Głównym celem wizyty było zwiedzenie istniejących w powiecie spółdzielni i szkół rolniczych. Na trasie jego podróży znalazły się m.in. ówczesne samodzielne gminy wiejskie: Zalesie, Zaczernie i Staromieście.
03″]Jadąca od strony Krakowa kawalkada samochodów z głową państwa zawitała na Rzeszowszczyznę już 18 lipca wieczorem, witana uroczyście na granicy powiatu rzeszowskiego (jednocześnie zachodniej granicy województwa lwowskiego) przez starostę rzeszowskiego Artura Friedricha i wojewodę lwowskiego Wojciecha Agenora Gołuchowskiego. Następnie Ignacy Mościcki z towarzyszącą mu świtą udał się na nocleg do majątku prezesa Okręgowego Towarzystwa Rolniczego Jana Gumińskiego w Zalesiu.
19 lipca rano prezydent Mościcki uczestniczył w posiedzeniu Okręgowego Towarzystwa
Rolniczego w Rzeszowie, po czym udał się do Zaczernia, gdzie oglądał zaimprowizowaną wystawę bydła i trzody, później zwiedzał budynek Państwowej Szkoły Mleczarskiej w Staromieściu. Tygodnik „Ziemia Rzeszowska” tak relacjonował pobyt głowy państwa w szkole:
– Sam budynek świeżo rozszerzony – ładnie utrzymany i udekorowany. Słuchacze i pracownicy szkolni ustawieni w szeregu w białych bluzach, w takiej samej dyrektor szkoły. p. Licznerski, witali Dostojnego Gościa. Chór dzieci szkolnych zgromadzony na podwórzu był miłą niespodzianką. P. Prezydent przeszedł przez hale maszyn, serownię, sale badań bakteriologicznych i chemicznych – Dyr. szkoły udzielał fachowych objaśnień, a P. Prezydent odniósł jak najlepsze wrażenia i nie szczędził słów uznania dzielnemu dyrektorowi szkoły.
Popołudniu prezydencki orszak ruszył w kierunku Łańcuta i Przeworska.
25.07.1904 r. wybuchł wielki pożar Sokołowa Małopolskiego, w ciągu kilku godzin ogień strawił niemal całe miasteczko.
W przeciągu zaledwie trzech godzin centrum Sokołowa Małopolskiego, galicyjskiego miasteczka nieopodal Rzeszowa, zamieniło się w zgliszcza. Tragiczny pożar na szereg lat wstrzymał rozwój miejscowości.
Pożary, obok zaraz, przez wieki były plagą miasta, w którym dominowała drewniana zabudowa. Poprzedni wielki kataklizm miał miejsce jesienią 1863 roku, trawiąc sporą część zabudowy. Według szacunków spłonęło wówczas 150-170 domów, głównie tych zamieszkałych przez ludność żydowską stanowiącą ok. 40 procent populacji.
Przełom XIX i XX wieku był jednak dla miasteczka okresem rozwoju. W 1900 roku zamieszkiwało tu 4844 osoby. Liczba ta w 1904 roku wzrosła do 4930. Szczęśliwy okres w życiu sokołowian został brutalnie przerwany 25 lipca 1904 roku. Kroniki milczą na temat szczegółowych przyczyn dramatu, który rozpoczął się około godziny ósmej. Podawane przez nie dane są jednak zatrważające.
W przeciągu zaledwie paru godzin ogień pochłonął – jak skrupulatnie wyliczono – 581 domostw. Około siedmiuset rodzin straciło dach nad głową i często cały dorobek życia. Spłonęły najważniejsze budynki w miasteczku: drewniany kościół farny i synagoga, urzędy gminny i skarbowy, apteka, parafialny szpital, żydowska szkołą i nieukończony jeszcze dom ludowy. Ostało się jedynie 130 domów chrześcijańskich i 10 żydowskich
Pożar okazał się nie tylko jednorazową katastrofą. Wstrzymał rozwój miasteczka na długi czas. Zgliszcza opuściło wielu mieszkańców, zwłaszcza narodowości żydowskiej. Nasiliła się emigracja, szczególnie tych zamożniejszych obywateli, do Stanów Zjednoczonych. Wraz ze spadkiem liczby mieszkańców następował spadek znaczenia miejscowości. Tego procesu nie powstrzymało ani szczęśliwe wyjście Sokołowa z I wojny światowej bez większych zniszczeń, ani odzyskanie niepodległości. Kolejno wyprowadzano stąd urzędy, m.in. urząd podatkowy. Mimo, że miasteczko znalazło się na terenie Centralnego Okręgu Przemysłowego i w stosunkowo niedużej odległości od rozwijających się centrów przemysłowych, jak chociażby Rzeszów, Stalowa Wola czy Mielec, nie powstały tu żadne liczące się zakłady przemysłowe. Zrezygnowano nawet z planów przeprowadzenia przez miasteczko linii kolejowej. Efekt był taki, że w przededniu wybuchu II wojny światowej mieszkało tu ponad tysiąc osób mniej niż przed pożarem. W 1938 roku przebywało tu 3864 osób, w tym 2370 chrześcijan i 1485 izraelitów. II wojna światowa, jak wiemy, przyniosła z kolei zagładę żydowskiej ludności Sokołowa.
Po pożarze usiłowano wprowadzić obowiązek stawiania w miasteczku budynków murowanych, życie jednak zweryfikowało te plany, mimo, iż faktem jest, że liczba ceglanych budów znacznie wzrosła, pojawiło się więcej gmachów piętrowych. Spadku znaczenia nie wstrzymały nawet próby odbudowy i nowe inwestycje: w 1907 roku rozpoczęto budowę ratusza, zaczęto układać trotuary. W 1908 roku przystąpiono do budowy nowej świątyni katolickiej. Co ciekawe, finansowo pomogła w niej, ostała w Sokołowie, ludność żydowska.
(j)
Fot. archiwum
Zapomniana kapliczka w lubeńskim przysiółku Obręczna
W lubeńskim przysiółku Obręczna znajduje się kapliczka, która miała być postawiona po tym, jak dwaj mieszkańcy Lubeni ogłosili, że byli świadkami objawienia Matki Bożej. Zaczęły przybywać w to miejsce tłumy ludzi z bliskich i odległych części Polski. Brutalnie na to zjawisko zareagowała polityczna władza. Kapliczki, które tu powstawały, były niszczone lub palone. Dziś w miejscu objawienia stoi murowana kapliczka.
Mieszkańcy Lubeni przedstawiają tę historię w następujący sposób:
„W lubeńskim przysiółku Obręczna, tuż nad samym strumykiem, stoi kapliczka. Ot zwykła kapliczka, może trochę większa od tych porozrzucanych po całej Lubeni. Może do niej wejść i usiąść kilka osób, a kojący szum strumyka sprzyja przemyśleniom, zadumie i modlitwie przed obrazem Matki Bożej. To tutaj wiele lat temu miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Tu właśnie objawiła się Matka Boska.
Wspomnienia z tamtego dnia przywołuje p. Genowefa Gaweł. Było to 14 sierpnia 1969 r. Dzień był trochę pochmurny. Chwilami mżył deszcz. Mąż pani Genowefy, śp. Michał Gaweł wraz z sąsiadem śp. Władysławem Biedą poszli do pracy. Mieli wrócić późną porą. Noc z 14 na 15 sierpnia tegoż roku była wyjątkowo ciemna. Nie było gwiazd ani księżyca na niebie. Obaj panowie wracali do domów. Szli ścieżką, która łączyła suchą stronę Obręcznej z mokrą. W tych ciemnościach, bez latarki, zaczynali się gubić. Przeszli strumyk płynący doliną i dzielący na połowę ten dosyć duży przysiółek Lubeni. W pewnym momencie, obydwaj naoczni świadkowie, zobaczyli jasne światło. Gdy się odwrócili, zobaczyli cudowną postać. Obydwaj bardzo się wystraszyli, ale piękno, ciepło i szczęście płynące od tej Osoby trochę ich uspokajały.
Obaj panowie nie byli pewni, co do prawdziwości swoich wizji. Zaczęli więc rozmawiać między sobą o tym dziwnym zjawisku. Doszli do wniosku, że widzieli to samo. A co widzieli?
Według opowieści p. Genowefy, obydwaj mężczyźni zobaczyli piękną Panią. Stała wśród kwiatów, które rosły stopniowo – od najmniejszych, po największe. Dotykając tych kwiatów, stwierdzili, że nie były sztuczne. Obok cudownej Pani stały płonące woskowe świece. Były grube – żadnej z nich nie mogli objąć dwoma rękami. Jednak to nie one dawały niesamowitą białą jasność – biła ona od cudownej Pani, która była ubrana w długą sukienkę, a na głowie miała delikatny welon. Obaj dotykali materiału, z którego wykonane było odzienie ukazującej się Postaci. Był tak przyjemny i gładki, że doświadczenie tego dotyku pozostawało z nimi przez kilka miesięcy.
Postać miała głowę uniesioną do góry, wzrok skierowany na południe. Jej dłonie były skierowane wewnętrzną stroną w stronę nieba, jak ręce kapłana podczas modlitwy „Ojcze nasz”.
„Tak!” – obydwaj rzekli! – To Maryja, matka Pana Naszego Jezusa Chrystusa”.
Nagle jasność zniknęła. Panowie wystraszeni pobiegli do domu państwa Gawłów. Tam dowiedzieli się, że pani Gawłowa również widziała niesamowitą jasność, jednak nie znała jej źródła. Wszyscy zaczęli się modlić.
Ten blask widziała też nieżyjąca już dziś mieszkanka Obręcznej, pani Władysława K. W jej wspomnieniach, owo światło było tak intensywne, że „widać było najmniejszą słomkę w trawie, a była przecież północ”.
Nikt ze świadków nie potrafi dziś określić czasu trwania tego zjawiska. Pani Genowefa opowiada, że pątnicy z Lubeni, Straszydla i Sołonki, wracający tej nocy z pielgrzymki, również widzieli jasność nad Obręczną. Byli przekonani, że to był pożar. Myśleli „zapewne płonie dom”. Gdy to ustało, odetchnęli z ulgą – „pożar został ugaszony”.
Pani Maria Solecka, opowiedziała o relacji ówczesnego księdza proboszcza na tamto wydarzenie.
W 1969 r., jako młoda 19-letnia dziewczyna, pracowała i mieszkała na plebani w Lubeni. Pomagała gosposi w kuchni i w gospodarstwie. To właśnie po tej pamiętnej nocy, ksiądz proboszcz powiedział jej i gosposi, że najprawdopodobniej w Obręcznej coś się stało, bo widział ogromną łunę nad tamtym terenem. Na odpowiedź nie trzeba było czekać – rankiem przyszła wiadomość – „Na Obręcznej pojawiła się Matka Boska”.
Wieść o objawieniu, mimo że nie było wtedy telefonów, rozprzestrzeniała się z prędkością błyskawicy. Na Obręczną zaczęły ściągać tłumy ludzi. Modlili się, odmawiali różaniec i śpiewali pieśni religijne.
To wszystko nie podobało się ówczesnym władzom. Ściągnęli na to miejsce milicję, która miała powstrzymać rzesze wiernych i za wszelką cenę utrudnić im dostanie się na miejsce cudu. Otoczono święte miejsce w promieniu około 100 metrów, a wiernych goniono z psami po polach, używając gazu łzawiącego.
Mieszkańcy Obręcznej, mimo wielu przeszkód, z własnych desek i pali zbudowali małą kapliczkę, która pewnej nocy, w niewyjaśnionych okolicznościach spłonęła.
Mimo zakazów powstała kolejna, którą milicja zniszczyła i zabrała materiały.
Wierni nie dali za wygraną – postawili trzecią kapliczkę. Wiąże się z nią opowieść, wspomnianej wcześniej, jednej z najstarszych mieszkanek Obręcznej. Przygotowała pole nad zasiew. W pewnym momencie zobaczyła schodzących z gór milicjantów. Jeden z nich niósł dużą siekierę. Zeszli przed kapliczkę i zaczęli rąbać pale. Z kapliczki wyskoczył ogromny pies. Stanął na tylnych nogach i przednimi oparł się na ramionach drugiego z mundurowych. Milicjanci się wystraszyli, szybko zabrali siekierę i odeszli.
Tymczasem z głównymi bohaterami tej historii – Michałem Gawłem i Władysławem Biedą – źle się działo. Obydwaj wzywani byli bardzo często na Komendę Milicji, gdzie przesłuchiwano ich, zastraszano zwolnieniem z pracy, namawiano wprost, aby zaprzeczyli temu, co widzieli. Jak wspomina pani Barbara Bomba z domu Bieda córka śp. Władysława, mimo że jej ojca zwolniono z pracy, to i tak nie wyparł się tego, co widział. Później uznano, że obaj panowie są chorzy psychicznie i umieszczono ich w Szpitalu Specjalistycznym w Jarosławiu. Tam zespół biegłych psychiatrów nie dopatrzył się choroby. Wręcz przeciwnie – jak opowiada żona śp. Michała – w szpitalu jeden lekarz im uwierzył. Zauważył, że mimo umieszczenia ich w różnych salach na zadawane pytania odpowiadali obaj tak samo.
W tym samym czasie, w miejscu objawienia, zmniejszono dozór milicji. Na miejscu cudu lubeńskiego zaczęli przyjeżdżać, nawet z odległych miast, wierni. Ktoś wpadł na pomysł, aby wybudować kapliczkę.
Ofiarny, wierny i rozmodlony lud Obręcznej z własnych składek kupił materiał i rozpoczął budowę. Murarze budowali za darmo. Obok kapliczki wykopali betonową studnię. Dziś działa ona za pomocą pompy. Woda, którą można z niej czerpać, ma według wiernych właściwości lecznicze. W pobliskim lesie zrobiono stacje różańcowe. Dziś są już one zniszczone, bo stacje umieszczone na drzewach przewróciły się razem ze spróchniałymi pniami, zostały strącone przez wiatr lub poprzez usuwisko.
W późniejszym czasie w skale wybudowano grotę z kamienia. Zrobił to śp. Marian Solecki, mąż wspomnianej Mari. Wybudował tę grotę za darmo. Następnie wykonano obok niej ławki.
Z czasem ta kapliczka zaczęła pięknieć. Malarz namalował obraz Maryi widzianej tamtej nocy. Ktoś inny kupił obrus, firanki, linoleum, statuę Maryi do groty. Obecnie wierni przynoszą do kapliczki wiele kwiatów, dbają by świece płonęły.
Dziś tym miejscem zajmuję się Jan Warzybok. Kosi trawę, sprząta w środku, zaprasza księdza i wiernych w maju na majówki i w październiku na różaniec. We wszystkim pomagają mu żona Maria i pani Ewa Gaweł. Czasem przy odrobinie szczęścia można spotkać grajka, który na fletni gra kilka pieśni Maryi.
Z przykrością należy stwierdzić, że teraz coraz mniej osób bywa w kapliczce. Może ten artykuł przypomni starszym, a przybliży młodym, co się stało w tym miejscu 50 lat temu i zachęci do częstszego odwiedzania tego szczególnego miejsca w Lubeni.”
Matka Boża Obręczniańska
Pośród zarośniętych ścieżek
Prowadzących do Ciebie
Coraz bardziej zapomnianych przez czas i ludzi.
Niezmienioną pozostajesz
Matką Bożą Obręczniańską
Mimo że zapominają Cię ludzie
Wierność dochowuje Ci
Leśny strumyk, ptak i drzewa.
Pozostawiona sama sobie
W ubogiej kapliczce czy leśnej grocie
Oraz przy kaplicznej studni
Wołasz donośnym głosem,
„Ja jestem dalej tutaj
w miejscu mego objawienia”
lecz Twój głos ginie
krótki jak leśne echo.
Krzysztof Binek
Na dziedzictwo kulturowe i tożsamość Powiatu Rzeszowskiego nie składają się tylko miejsca i wydarzenia ale również ludzie wywodzący się z tej części Podkarpacia.
Ks. Michał Pilipiec
Urodził się 28 listopada 1912 roku w Tarnawce. W 1931 r. wstąpił do seminarium duchownego w Przemyślu, w 1936 r. przyjął święcenia kapłańskie. Po wybuchu II wojny światowej aktywnie działał na rzecz wysiedlonych z terenów wcielonych do III rzeszy. Od 1940 r. pod pseudonimem „Ski” działał w konspiracji, najpierw w Związku Walki Zbrojnej, później Armii Krajowej, organizował tajne komplety w konspiracyjnej Szkole Podchorążych, w 1944 r. w randze kapitana uczestniczył w akcji „Burza” na Rzeszowszczyźnie.
3 grudnia 1944 r. rano ks. Pilipiec odprawiał w kościele parafialnym w Błażowej roraty. Pod jego nieobecność w pokojach na plebanii przeprowadzono rewizję, podrzucając materiały konspiracyjne oraz broń. Pod tym pretekstem został aresztowany przez funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej. Księdza umieszczono w specjalnym areszcie utworzonym w prywatnej willi przy ul. Kraszewskiego 4, a następnie na zamku w Rzeszowie. Po brutalnym śledztwie, 8 grudnia 1944 r. wywieziony został z czterema innymi aresztantami do lasów głogowskich i tam rozstrzelany. Ciała miejscowa ludność pochowała w bezimiennej mogile.
W marcu 1977 roku udało się doprowadzić do ekshumacji i identyfikacji pomordowanych. 6 lipca 1977 r. ks. Michał Pilipiec został uroczyście pochowany w kaplicy cmentarnej na cmentarzu parafialnym w Błażowej.
Stanisława Kopiec
Wybitna poetka z Lubeni. Urodziła się 27 marca 1953 roku we wspomnianej Lubeni, gdzie mieszkała i tworzyła. Należała do najbardziej utalentowanych i cenionych poetek Podkarpacia. Debiutowała w 1967 roku w Zielonym Sztandarze. To laureatka wielu prestiżowych nagród literackich, ogólnopolskich i międzynarodowych. Zmarła 2 marca 2012 roku. Od kilku lat Gminna Biblioteka Publiczna w Lubeni organizuje ogólnopolski konkurs dla poetów „O Lubeński Dzwon”.
Tadeusz Nalepa
Ojciec polskiego bluesa. Urodził się 26 sierpnia 1943 roku w Zgłobniu. Zmarł 4 marca 2007 roku w Warszawie. Był kompozytorem, wokalistą, gitarzystą i autorem tekstów piosenek, założycielem grupy Blackout, której sława wyszła daleko poza granice Polski. W wieku 20 lat miał swój debiut na II Festiwalu Młodych Talentów w Szczecinie, na którym występował wraz ze swoją przyszłą żoną Mirą Kubasińską. W celu upamiętnienia i promowania twórczości Tadeusza Nalepy od wielu lat organizowany jest Breakout Days. Festiwal inspirowany działalnością artysty jest skierowany do wszystkich, którym bliska jest muzyka zespołu Breakout. Młodzi twórcy mogą zaprezentować swoje umiejętności, jak również wymienić doświadczenia.
Kasia Sobczyk
To ikona polskiej piosenki lat sześćdziesiątych. Urodziła się w Tyczynie 21 lutego 1945 roku, zmarła w Warszawie 28 lipca 2010 roku. Jako mała dziewczynka opuściła rodzinne strony, jednak nigdy nie zapomniała o miejscu swego pochodzenia. To wykonawczyni takich szlagierów, jak “Mały książę” i “O mnie się nie martw”. Od 10 lat organizowany jest w Tyczynie Festiwal Kasi Sobczyk o Złotą Różę Małego Księcia, a w 10. rocznicę śmierci artystki powstał mural ku jej pamięci.
Paweł Skałuba
Jest jednym z najbardziej znanych współczesnych tenorów. Pochodzi z Harty k. Dynowa. To absolwent Akademii Muzycznej w Gdańsku, kształcący się pod kierunkiem prof. Piotra Kusiewicza. W 1996 roku debiutował jako Ernest w Operze G. Doniziettego „Don Pasquale” na scenie Opery Bałtyckiej. Wystąpił w Watykanie, w Bazylice Świętego Piotra, w koncercie pod batutą prof. Jerzego Katlewicza, w obecności Papieża Jana Pawła II. Obecnie jest pierwszym tenorem Państwowej Opery Bałtyckiej w Gdańsku. Należy również przypomnieć jego wspaniałe wykonanie w 2006 r. opery „Ca Ira”, autorstwa Rogera Watersa z Pink Floyd. W 2006 roku został nominowany do nagrody Fryderyka za swoją solową płytę pt.” Polish Song”.
To tylko nieliczni przedstawiciele i miejsca Powiatu Rzeszowskiego, o których warto wspomnieć. W każdej gminie możemy znaleźć nietuzinkową osobowość lub miejsce, które rozsławia ten region. Zachęcamy do dzielenia się z nami swoją wiedzą o takich osobach i miejscach.
Gen. Władysław Sikorski
Generał Władysław Sikorski, premier emigracyjnego rządu i Naczelny Wódz Wojska Polskiego zginął 4 lipca 1943 roku w katastrofie na Gibraltarze, gdy wracał z kilkutygodniowej podróży inspekcyjnej po Bliskim Wschodzie. Rodzinnie związany był z Podkarpaciem i powiatem rzeszowskim. W Hyżnem poznali się jego rodzice: Emilia Hawrowska i pochodzący z Przeworska Tomasz, w miejscowym kościele brali ślub 19 maja 1874 roku, zamieszkali w tzw. Organistówce. Przyszły polityk urodził się co prawda w Tuszowie Narodowym 20 maja 1881 roku, ale w Hyżnem – po śmierci ojca spędzał dzieciństwo. W latach 1887-1893 młody Władysław chodził do tutejszej szkoły, w której przed laty uczył jego ojciec. Z Hyżnego w późniejszym okresie dojeżdżał furką (drogą która dziś nosi jego imię) do gimnazjum (dzisiejsze I Liceum Ogólnokształcące) i do bursy szkolnej w Rzeszowie. W edukacji gimnazjalnej Władysława Sikorskiego wspierał właściciel rozległych dóbr w powiecie rzeszowskim (m.in. Załęża, Pobitna i Hyżnego) Władysław Jędrzejowicz. Dzięki wsparciu młody Sikorski ukończył ostatecznie szkołę średnią we Lwowie, gdzie wciągnął się w wir działalności niepodległościowej.
W katastrofie gibraltarskiej zginęły również dwie inne osoby związane z dzisiejszym Podkarpaciem, członkowie Sztabu Naczelnego Wodza: gen. bryg. Tadeusz Klimecki (absolwent gimnazjum w Jaśle, zaś w latach międzywojennych dowódca 5. Pułku strzelców podhalańskich) oraz płk dypl. Andrzej Marecki (również absolwent jasielskiego gimnazjum).
Kazimierz Badeni
9 lipca 1909 roku zmarł Kazimierz Badeni, jeden z najbardziej znanych i wpływowych polityków galicyjskich przełomu XIX i XX wieku, Starosta Rzeszowski, namiestnik Galicji, Premier Austrii.
Kazimierz Feliks Badeni urodził się 18 października 1846 roku w Surochowie. Pochodził z rodziny wołoskiej osiadłej na ziemiach polskich. Po ukończeniu Gimnazjum św. Anny w Krakowie i studiów prawniczych na Uniwersytecie Jagiellońskim rozpoczął pracę w delegaturze cesarsko-królewskiego Namiestnika Galicji w Krakowie, przez pewien czas pracował w wiedeńskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.
Eugeniusz Nazimek
12 lipca 1959 roku, w czasie zawodów sportowych na stadionie rzeszowskiej Stali, zginął wybitny żużlowiec Eugeniusz Nazimek. Przyszły gwiazdor rzeszowskiego żużla urodził się 26 lutego 1927 roku w Przybyszówce, wchodzącej wówczas w skład gminy Świlcza w powiecie rzeszowskim.
ks. Bronisław Markiewicz
13 lipca 1842 urodził się błogosławiony ks. Bronisław Markiewicz, który w latach 1877-1884 był proboszczem parafii w Błażowej. Bronisław Markiewicz Bonawentura przyszedł na świat w Pruchniku koło Jarosławia. Jego rodzice Jan i Maria (z Gryzieckich) zajmowali się rolnictwem i kupiectwem. Ojciec, aktywny społecznie, trzykrotnie był burmistrzem miasteczka.
Aleksander Ładoś
130 lat temu urodził się Aleksander Ładoś, twórca „Grupy Berneńskiej”, rodzinnie związany z Głogowem Małopolskim. W czasie II wojny światowej kierując polską placówką dyplomatyczną w Szwajcarii pomógł polskim żołnierzom ujść przed niemiecką niewolą, zaś współtworząc słynną „Grupę Berneńską” ocalił setki, a może i tysiące Żydów od niechybnej śmierci w komorach gazowych.
ks. Jan Jarmusiewicz
Jan Jarmusiewicz urodził się w Woli Zarczyckiej, nieopodal Leżajska, w 1781 roku w rodzinie chłopskiej, której przodkowie ponoć przywędrowali na ten teren aż z Litwy. Niezwykłe zdolności, jakie okazywał, sprawiły, że ojciec chciał aby w przyszłości syn został organistą. W wieku ośmiu lat rozpoczął jednak naukę w prywatnej szkole w Leżajsku. W tym okresie zaczął uczyć się gry na skrzypcach. Został też śpiewakiem-sopranistą w farnej kapeli.
Franciszek Rąb
Franciszek Rąb urodził się 25 sierpnia 1888 roku, w Krasnem pod Rzeszowem. Był synem Andrzeja i Tekli z d. Kozioł-Rutkowskiej. Ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim, gdzie uzyskał tytuł doktora praw. Ochotniczo brał udział w wojnie polsko-ukraińskiej i polsko-bolszewickiej. Po studiach przez kilka lat pracował w szkolnictwie w Łodzi, gdzie był inspektorem i wizytatorem, później był aplikantem w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie.
Ludwik Nabielak
Nabielak urodził się 16 grudnia 1804 roku. Jego ojciec – Jakub Nabieleg – był z pochodzenia Czechem urodzonym na Śląsku, weteranem powstania kościuszkowskiego. Matka Marianna Marynowska pochodziła ze Stobiernej. Naukę rozpoczął w szkole elementarnej w pobliskim Głogowie, zaś w 1821 roku ukończył sześcioletnie wówczas gimnazjum rzeszowskie.